Czas mi pokazał, jak ciężko jest wybaczyć samemu sobie, gdy przepuścimy jakąś okazję do powiedzenia lub zrobienia czegoś. Czemu coraz rzadziej dajemy się ponieść emocjom? Czemu musimy tysiąc razy myśleć, czy to na pewno dla nas dobre, a kolejny tysiąc razy przepytujemy najlepsze przyjaciółki co sądzą na ten temat?
Czasem wystarczy szybkie, przytakujące kiwnięcie głową, żebyśmy stali się szczęśliwi. Żebyśmy dostali to, czego w głębi duszy tak bardzo pragniemy. A prawda jest taka, że w obliczu wyboru, cofamy się do dziury, niczym mysz, której zdawało się, że usłyszała kota w innym pokoju. Sęk w tym, że w tym domu kota nie ma, to tylko wytwór wyobraźni i obaw.
Może po prostu lubimy uważać niektóre rzeczy "nieosiągalne"?
Może lubimy myśleć, że "niektóre marzenia tylko są możliwe w naszej głowie"?
Może nie lubimy czuć się winni, jeśli coś nie wyjdzie?
Czasem wystarczy szybkie, przytakujące kiwnięcie głową, żebyśmy stali się szczęśliwi. Żebyśmy dostali to, czego w głębi duszy tak bardzo pragniemy. A prawda jest taka, że w obliczu wyboru, cofamy się do dziury, niczym mysz, której zdawało się, że usłyszała kota w innym pokoju. Sęk w tym, że w tym domu kota nie ma, to tylko wytwór wyobraźni i obaw.
Może po prostu lubimy uważać niektóre rzeczy "nieosiągalne"?
Może lubimy myśleć, że "niektóre marzenia tylko są możliwe w naszej głowie"?
Może nie lubimy czuć się winni, jeśli coś nie wyjdzie?
Może właśnie dlatego powinniśmy czasem wyłączyć to cholerne myślenie?